"Roztrzaskane lustro" Wojciecha Roszkowskiego - recenzja Marka Baterowicza
data:10 października 2019     Redaktor: GKut

Tekst ukazał się w 148. numerze Arcanów

 

Kiedy Oswald Spengler wydał w r.1918 pierwszy tom “Untergang des Abendlandes” (jego koncept powstał w r.1911 po kryzysie w Agadirze, a tytuł w rok później ) tak naprawdę trudno było mówić o „upadku” Zachodu, co najwyżej o dyskretnym „schyłku” cywilizacji. W okresie wspomnianego tu marokańskiego kryzysu Europa przecież swobodnie dzieliła się Afryką niczym weselnym tortem. Dlatego w angielskiej wersji tytułu ( w 1926 ) użyto decline a nie fall, a drugi tom dzieła – opublikowany w r.1922 – miał podtytuł Perspektywy świata. A schyłek wiodący do upadku naszej cywilizacji miał zupełnie inne przyczyny niż czteroletnia masakra po zabójstwie arcyksięcia w Sarajewie. To marksizm i relatywizm uczyniły więcej zła europejskiej cywilizacji aniżeli gazy bojowe w okopach pierwszej wojny światowej. W polu rozważań Spenglera była zresztą kultura, która nie rozpada się od huku armat:

Każda kultura ma swoje własne możliwości wyrazu, które pojawiają się, dojrzewają, więdną i nigdy nie powracają...Kultury te, najwyższej rangi żywe organizmy, rozwijają się we wzniosłej bezcelowości, niczym kwiaty w polu. Podobnie jak kwiaty w polu, należą one do ożywionej przyrody Goethego, nie do martwej przyrody Newtona” ( dixit w pierwszym tomie, str.28).

Wypada zwrócić tu uwagę na przeciwstawność pojęć „cywilizacji” i „kultury”, co w 1969 analizował Norbert Elias ( Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu, Berno 1969) wskazując, że francuski i angielski termin „cywilizacja” odnosi się zasadniczo do faktów politycznych, ekonomicznych lub religijnych, technicznych, moralnych lub społecznych, choć może też odnosić się do dokonań i do zachowań (behaviour) ludzi. Natomiast w niemieckim odczuciu „kultura” dotyczy bardziej faktów duchowych, artystycznych, religijnych. Monumentalna praca Spenglera – mimo zwodniczego tytułu – jest więc prawie triumfalnym repertorium europejskiej kultury z odwołaniami do Grecji ( autor doktoryzował się z Heraklita ) i Rzymu, a nieraz do Orientu, a nawet Rosji, co już wykracza poza ramy nakreślone tytułem. I nie dotyka jeszcze prawdziwych przyczyn schyłku, relatywizm pojawia się wprawdzie w tomie pierwszym, lecz tylko w kontekście teorii względności Einsteina. A marksizm dopiero w tomie drugim, niestety pobieżnie i mało uważnie, jeżeli w r.1922 autor konstatuje, że „...Marks trwa już pół wieku, a nie ma naśladowcy” ( str.454). Zaś oryginalne, choć skąpe, refleksje o chrześcijaństwie w Rosji ( str.495) nie mają sensu, bo zupełnie pomijają zniesienie religii po Rewolucji. Nie będziemy jednak tropić uchybień czy kontrowersji u Spenglera, zajęli się tym już dawno krytycy. Czas powiedzieć, że to dopiero Roztrzaskane lustro prof. Wojciecha Roszkowskiego przedstawia sumę symptomów owego schyłku Europy, zakotwiczonych w naszej współczesności, które skłoniły Autora do diagnozy umieszczonej w podtytule jego dzieła: Upadek cywilizacji zachodniej. A symptomów tych nie brakuje, w dodatku nasilają się z upływem lat. O nadchodzącej katastrofie cywilizacji pisał kiedyś Marian Zdziechowski ( 1861-1938), wieszcząc zwłaszcza śmiertelne zagrożenie Polski ze strony ZSRR. Niestety, przestrogi te lekceważono, podzielał je jednak Witkacy inkrustując swe dzieła pesymistyczną historiozofią.

Nasza cywilizacja, owoc tylu stuleci, od dłuższego czasu jest przedmiotem agresji. Jej powolne upadanie nie jest wynikiem jakichś procesów naturalnych, lecz wynika z podkopywania jej fundamentów i niszczenia ustalonych wartości wskutek politycznej presji z lewicy, która znalazła potężnych sojuszników. Okazuje się zatem, że Spengler się pomylił, bo sukcesorów marksizmu jednak nie brakuje i te nowe lewice podważają filary tej kultury, którą z takim pietyzmem traktowaliśmy jako nasze wspólne dziedzictwo od czasów cywilizacji z Knossos, Myken i poematów Homera. Były to trzy – jak wiemy – zasadnicze jej filary: filozofia grecka, rzymskie prawo i wiara chrześcijańska. Dzisiaj, coraz częściej, dochodzi do zamachu na te fundamenty cywilizacji: filozofię ruguje relatywizm, prawo ulega zepsuciu, a kościoły plądrują wandale. Pożar w Notre-Dame w Paryżu jest niestety sygnałem jakiegoś przyśpieszenia w tej brudnej wojnie, a odnotowano też podpalenia innych świątyń na terenie Francji.

Pierwszą ofiarą nowych lewic i relatywizmu jest zawsze prawda, która w naszych czasach musi być koniecznie „niejednoznaczna”, aby być poprawną politycznie. A najlepiej gdy mamy „wiele prawd”, gdyż wtedy zwolennicy tych wielu prawd mogą się przejrzeć w roztrzaskanym lustrze, co obrazowo wyjaśnia tytuł omawianej książki. W tej politycznej poprawności słowa nabierają innych znaczeń, a ich konteksty ocierają się o kwadraturę koła. Pojęcia zła i prawdy nie są pożądane w debatach. W tzw. mediach liberalnych prokomunistyczne trendy są dobrze widziane. Zatruły one nawet uczelnie na Zachodzie decydując często o stypendiach, a we wschodniej Europie jeszcze uczelni nie opuściły do końca. Ideologie cieszą się większym prestiżem niż kultura i nauka, bezstronne badania. Wprawdzie Filippo Marinetti kiedyś wzywał, by podpalać biblioteki i zatopić muzea, ale nie brano tego poważnie, a sam futuryzm okazał się efemerydą. Dopiero nowe lewice stały się zagrożeniem dla kultury i ludzkości, a do tej batalii przystąpiły one przecież po doświadczeniach długich okresów kontrolowania i cenzurowania kultury w krajach komunistycznych. Adepci nowych teorii, zapatrzeni we wzory tamtych „mistrzów”, także na Zachodzie, odgrzewają znowu niesprawdzoną teorię Darwina, a nawet proponują ponowne odczytanie marksizmu. Jego fiasko i absurdy nie zrażają ich, uważają marksizm za teorię słuszną, tyle że wypaczoną przez reżimy. Optymizm to, perfidia czy naiwność nowych pokoleń ? A zło tymczasem nadal czai się na świecie, udaje że go nie ma i potrafi rozsadzać od środka cytadele i cywilizacje. I – jak pisze prof.Roszkowski – „grzęznąc w mniejszym złu, wspomagamy większe. Zło jest potężne, ale jest potężne naszymi słabościami”. ( str.11). Zło działa z dużą perfidią, jest zdolne zrelatywizować wszystko, obrzydzić rzeczy piękne i odwrotnie. Zło nieraz wspierają nieświadomie (?) np. ateiści sprzymierzając się z islamistami albo lewica katolicka stając się częścią lewicy. Powyższe zjawiska mówią, że kryzys naszej cywilizacji jest bardzo poważny, a jest ona szczególnie zagrożona we Francji, kiedyś najstarszej córze Kościoła. Dość wspomnieć, że w Paryżu działa Al-Hayat Media Center, który nawołuje, aby „zabijać jakiegokolwiek niewierzącego Francuza lub Amerykanina, a także niewierzących spośród ich sojuszników” ( str.12) Ci wrogowie cywilizacji łacińskiej są bowiem wyznawcami księgi Koranu. Zagrożenie pochodzi nie tylko od lewicy. I w tysiącach meczetów w słodkiej Francji imamowie indoktrynują swoich wiernych, wieszczą, że powoli Francja ( i Europa) stanie się ich kalifatem. Niektórzy – jak muzułmański duchowny z Kataru Jusuf al-Qaradawi - otwarcie mówią, iż Europa padnie bez walki, „podbój nie będzie krwawy, być może zdobędziemy te kraje bez pomocy armii, wystarczy armia kaznodziejów ( str.400), a bardziej drastyczne scenariusze odkryją już sami czytelnicy „Roztrzaskanego lustra”. I nie są to jakieś supozycje Autora, lecz oficjalne wypowiedzi imamów i szejków, saudyjskich uczonych czy profesora z uniwersytetu w Kairze. W arabskich kanałach telewizyjnych częste są dyskusje nad wyborem najlepszej strategii podbicia Zachodu. Islam ma już wiele przyczółków w wielu krajach, a Europejczycy nawet nie wiedzą, że owe tereny zachodniej Europy muzułmanie nazywają Domem Wojny ( Dar al-Harb), wojny której celem jest nawrócenie na islam rodzimej ludności. Szejkowie są optymistami, bo wiedzą, że bankructwo cywilizacji zachodniej wynika z porzucenia religii ( str.400). Apatia to czy samobójstwo? A w pustkę po chrześcijaństwie wkracza Allah.

Nie można jednak zapomnieć, że pierwszy cios cywilizacji zachodniej zadał marksizm i jego następcy, zwłaszcza po roku 1945, gdy układy z Teheranu i Jałty stworzyły idealne warunki do powstania sowieckiego imperium. W tym momencie dziejów Zachód utracił hegemonię, a połowa Europy dostała się pod władzę Arymana, czerpiącego siły z księgi marksizmu-leninizmu, z niedorzecznych rozpraw Stalina. Niedopatrzenie Roosevelta i Chruchilla ? Ogrom zbrodni z kręgu cywilizacji turańskiej w sowieckiej wersji przesunął się aż po Berlin, kleszczom Stalina wymknęły się bodaj kraje bałkańskie. A po rozkładzie tego imperium, funkcję antagonisty wobec Zachodu przejęła Federacja Rosyjska, która choć utraciła bazy w Niemczech i na Kubie, zyskała nowe w Syrii i próbuje dziś dostać się do Wenezueli. Jak widać zło jest żywotne, chyba rację miał Marian Zdziechowski utrzymując, że zło jest realnie istniejącym i nieusuwalnym pierwiastkiem świata, a komunizm zagrożeniem apokaliptycznym. Pogrobowcy tego systemu działają nie tylko w Polsce. Oto w styczniu 2018 – co przypomniał Autor – Putin zrównał komunizm z chrześcijaństwem, a mumię Lenina porównał do relikwii świętych prawosławnych (str.22). Apoteoza wodza rewolucji i wielkiego zbrodniarza nie dziwi w Rosji zawłaszczonej przez oficerów byłej KGB, jednak warto zajrzeć do „Czarnej księgi zbrodni komunizmu” ( Paryż 1997, polskie wydanie 1999), gdzie przytoczono telegramy Lenina, w których wzywał on bolszewików do masowego wieszania chłopów opierających się kolektywizacji i rekwizycjom ( str.85). Takiego to „świętego” dzisiaj mamy czcić w cerkwiach czy choćby w mauzoleum ?

Dzisiaj jednak w łonie zachodniej Europy tkwi immanentnie inne zagrożenie. A jest ono owocem wieloletniej imigracji z krajów Allaha, spotęgowane w 2015 przez Angelę Merkel nieszczęsnym zaproszeniem ogromnej fali imigrantów, co dziwnie zbiega się z poparciem Sorosa dla tej masowej wędrówki ludów „w trosce o utopijne społeczeństwo otwarte, czyli pozbawione tożsamości i zasad” ( str.540). To wyznanie wyjaśnia prawie wszystko: nieograniczony napływ imigrantów ( idący w miliony) doprowadziłby szybko do kresu cywilizacji zachodniej, a przy dechrystianizacji oznaczałby dominację islamu w wielu krajach. Sytuacja musi być poważna, jeśli już w r.2008 arcybiskup Canterbury Rowan Williams stwierdził, że nieuniknione będzie wprowadzenie do prawa brytyjskiego elementów szariatu. ( str.540). To już zupełne unieważnienie przyjętej w Augsburgu ( 1555 ) zasady cuius regio, eius religio, która zresztą też nie sprzyjała stabilności Europy.

Takie wymieszanie narodów, kultur i systemów prawa sprzyja zapewne tym, którzy walczą z nacjonalizmami ( populizmami), często pod egidą prezydenta Macrona i jego loży. Jednak, mimo groźby sankcji, liczne kraje zignorowały feralny apel Merkel, jedynie Berlin i Paryż wsparły jej samobójczy projekt, ale teraz wycofują się rakiem. Dostrzeżono, że masy tych uchodźców nie integrują się z narodami udzielającymi im azylu, a nawet przynoszą pogardę i terroryzm. Wydaje się, że ta okrutna prawda dotarła nawet do lewactwa i zrozumiano niebezpieczeństwo polityki nieograniczonej imigracji. Po przekształceniu Europy w kalifat nagle elity lewackie, a nawet masoneria stałyby się celem nieposkromionych represji. Po ostatnich wyborach do PE powstał inny układ sił, który też pozwala mieć nadzieję na powstrzymanie islamskiego „potopu” i oddalenia wizji upadku cywilizacji zachodniej. Czy jednak jest to możliwe w przyszłości ? Wysoki naturalny przyrost imigrantów przy niskiej dzietności oraz powszechnej aborcji ( w 2015 we Francji dokonano ich 216,1 tys.), dechrystianizacji i zaniku ducha tożsamości w starych narodach europejskich może w końcu doprowadzić do proklamacji kalifatu. Najbardziej krytyczna sytuacja jest we Francji, gdzie mamy 751 gett islamu, a nad niektórymi obszarami Paryż nie ma już kontroli. W r.2002 prof. Barbara Lefebvre wydała książkę pod wymownym tytułem Stracone terytoria Republiki. Czy uda się więc zapobiec agonii Europy? Prof. Roszkowski sądzi, że choć nasza cywilizacja stoi na progu zagłady, to jest jeszcze czas, by się opamiętać i dać odpór złu ( str.7). Są atoli i pesymiści jak norweska pisarka Hege Storhaug, ( vide jej rozmowa z Andrzejem R. Potockim pt. Powolna śmierć Europy (Sieci, 2VII 2018) albo wywiad Aleksandry Rybińskiej z Ingrid Carlqvist pt. Szwecja czyli Absurdystan (Sieci, 30 X 2017), oba te świadectwa sygnalizuje Autor. Prof. Roszkowski cytuje alarmujące prognozy w razie intensywnej imigracji: oto w r.2025 liczba muzułmanów w Europie sięgnęłaby 75,6 mln, gdy w roku 2016 wynosiła tylko 25,8 mln. Po tym skoku ilościowym wyznawcy islamu stanowiliby 30,6% ludności Szwecji, 19,9% Austrii, 19,7% Niemiec i 18,2% Belgii ( str.540).

Znakomity tom prof. Roszkowskiego przedstawia też w atrakcyjnej perspektywie dzieje Europy od antyku po czasy nowoczesne, ze szczególnym uwypukleniem kultury, filozofii, sztuki i wiary, a także dokonań technicznych, ale i religijnych konfliktów. Autor idzie zatem tropem obu pojęć - „cywilizacji” oraz „kultury” - rozpatrywanych kiedyś przez Norberta Eliasa. W pierwszych trzech rozdziałach Roztrzaskanego lustra przypominamy sobie bogatą spuściznę Europy, a jej dorobek literacki i skarby architektury czy malarstwa jakby wołały do nas o ratunek. Natomiast w rozdziale czwartym Świat bez Boga dochodzimy już do symptomów dekadencji i grożącej nam katastrofy, a pierwszym z nich to erozja chrześcijaństwa. Wprawdzie w 2011 jeszcze 76% Europejczyków uważało się za chrześcijan, to jednak wiarę w Boga deklarowało znacznie mniej ( str.139 ). Autor podnosi też dramatyczną sytuację kościołów w Niemczech, nieraz zamienianych na hale sportowe, knajpy, magazyny mebli, fabrykę świec czy muzeum motocykli! Skądinąd wiemy, że we Francji od lat kościoły są profanowane, podpalane – nie tylko Notre-Dame! – a przy bierności chrześcijan na miejsce ich Boga czyha Allah. Boga, którego nie kwestionował nawet taki wróg księży jak Voltaire, atakują dziś ateiści na Zachodzie, a w erze Sojuza negowano jego istnienie na plakatach z kosmonautą, który nie dojrzał Boga w naszej galaktyce.

W Roztrzaskanym lustrze czytamy też o brutalnych i krwawych represjach wobec chrześcijan np. w Meksyku za rządów masonów prezydenta Eliasa Callesa ( 1924-1928), a także w Hiszpanii podczas wojny domowej. W obu tych krajach zamordowano kilkadziesiąt tysięcy katolików, wiele tysięcy kapłanów i zakonnic. Więcej o stratach hiszpańskiego kleru i sprofanowanych kościołach znajdziemy w Zagrabionej pamięci prof. Marka J. Chodakiewicza. Warto też zajrzeć znowu do Czarnej księgi komunizmu, do rozdziału Cień NKWD nad Hiszpanią, gdzie przedstawiono siedziby tortur czekistów i aktywność sowieckiego ambasadora M. Rosenberga, który uczestniczył w posiedzeniach rządu w Madrycie w charakterze...wicepremiera(!) ( idem str.315). Warto to przypomnieć dziś socjalistom pana Sancheza, domagającym się usunięcia trumny generała Franco z Doliny Poległych, generała, który obronił suwerenność Hiszpanii i przywrócił jej demokrację. W tomie prof. Roszkowskiego czytamy też o prześladowaniach chrześcijan w ZSRR i w krajach wschodniej Europy, a nawet jest spory fragment o czarnych legendach, sfabrykowanych przez wrogów Kościoła, przeciwko papieżowi Piusowi XII i arcybiskupowi Zagrzebia A.Stepinac’owi. Oczywiście Autor wspomina i wyczyny lewaków, satanistów i anarchistów z Antify zwłaszcza we Francji, ale i w Holandii czy w Polsce ( str.149/ 150). Gdyby Autor zajął się wyłącznie tym tematem, lista tych represji byłaby o wiele dłuższa. Wystarczy zajrzeć do roczników wydawanych w Holandii przez Church in Need, w których zebrane są antychrześcijańskie pogromy z 60 krajów, od Afganistanu, nie wyłączając Indii, po Zimbabwe. Chrystianofobia ma niestety zasięg globalny, a niedawne ataki na Sri Lanka są tego nowszym dowodem. Reasumując owe pogromy na całej planecie można już mówić o szeroko zakrojonym chrześcijańskim holokauście. Prof. Roszkowski cytuje też oceny z Hudson Institute o prześladowaniach wobec około 200 milionów chrześcijan na świecie ( str.148).

W Roztrzaskanym lustrze są również podrozdziały, które jakby stanowiły szczególny apendyks do wspomnianej wcześniej książki Eliasa „Przemiany obyczajów w cywilizacji Zachodu”, doprowadzonej do wieku XIX-ego. Są to akapity odnoszące się do ideologii gender i do „tęczowej” cywilizacji. A główną ofiarą tej „cywilizacji” – jak słusznie podkreśla Autor - są dzieci ( str.518). Dodajmy tu, że grozi im pewien rodzaj zagłady, ukrytej pod pretekstem lekcji seksu w szkołach. A może ona dotknąć miliony dzieci, gdyż inicjacja seksualna w wieku, w którym małolaty nie odczuwają takich potrzeb, może generować pokolenia osób niestabilnych psychicznie, moralnie zagubionych, nawet upośledzonych i wymagających potem stałego zażywania psychotropów. Przedwczesna inicjacja seksualna jest więc doprawdy kryminalnym absurdem. Może też dezorientować młode organizmy i wyzwalać dewiacje, które w normalnym rozkwitaniu nigdy by się nie pojawiły. Byłaby to więc ukryta hodowla osób, które „kochają inaczej”. W każdym razie zbyt wczesna edukacja seksem łamie naturalny rozwój człowieka, jest deprawacją, która też może niszczyć wrodzone talenty i pozytywną energię dla ich wzrostu. Żyjemy w okrutnej epoce, pszczoły zabija się pestycydami, a dzieci truje seksem. Narzucone gwałtem lekcje seksu kaleczą suwerenność dzieci, odbierają im najbardziej czysty okres życia, a podobnie jak aborcja uderzają w instytucję rodziny. Za okazaną tolerancję gender odpłaca światu agresją wobec dzieci ? Plany LGBT co do seksualnej edukacji dzieci w szkołach muszą być powstrzymane za wszelką cenę dla dobra samych dzieci, a także ludzkości. Nie stoi za tym żaden religijny „fanatyzm” jak suponują genderowcy, lecz zwykłe kryterium etyki, psychologii i biologii rozwoju w wieku dziecięcym. I tym kieruje się ministerstwo edukacji.

W znakomitym tomie prof. Roszkowskiego odczuwam jednak pewien niedosyt, gdy słusznie krytykuje on marksizm i przedstawia jego uchybienia od strony filozofii ( str.83-85). Wypadało koniecznie dodać analizę, którą w r.1976 przedstawił Alain Besançon w Court traité de soviétologie (Paris, Hachette, 1976), a wynika z niej, że największym potknięciem Marksa i Engelsa był błąd logiczny: walcząc z kapitalizmem stworzyli przez pomyłkę kapitalizm państwowy, a zatem ustrój wsteczny, a nie postępowy jak głosili marksiści. Monokapitalizm był systemem niebezpiecznym dla narodów, ekonomicznie i politycznie, albowiem - jak to ujął Besançon - partia komunistyczna staje się „kapitalistą kolektywnym” i, likwidując wolny rynek, doprowadza społeczeństwo do pauperyzacji. Z braku konkurencji spada też ilość i jakość produktów, chroniczne braki wielu towarów wywołują korupcję i czarny rynek. A politycznie partia jako „kolektywny tyran” wprowadza totalitaryzm. Idąc za wywodami Besançona pisałem o tym już w latach 70-tych, by w końcu po stanie wojennym mój esej „Widmo” wysłać na Zachód francuską pocztą dyplomatyczną, wydałem go w Sydney w r.1996. Równanie – komunizm = monokapitalizm + totalitaryzm – wspiera się na analizach Besançona i okazuje się nagle, że faszyzm, choć też okrutny, był ustrojem lepszym, bo mimo dyktatury przynajmniej nie rujnował gospodarki. Marks i Engels – oferując robotnikom niby wyższą fazę rozwoju czyli komunizm, stworzyli ekonomiczną i totalitarną pułapkę dla ludzkości. I to ośmiesza marksizm lepiej niż filozoficzne skazy doktryny. W kontekście marksizmu bardzo brakuje też przypomnienia papieża Leona XIII, który w encyklice Rerum novarum ( 1891 ) wyjaśniał, że marksowski postulat walki klas jest absurdem, bo kapitał nie może istnieć bez robotników i odwrotnie. W krajach zachodnich, o ustalonej demokracji, dzięki syndykatom doszło do koegzystencji klasy robotniczej i kapitału. Wysłuchano tam papieża Leona XIII i ostrzeżeń Kościoła, zatem te narody obroniły się przed tragicznymi skutkami komunistycznych reżimów. Niestety, eksperyment w Rosji, a po r.1945 przerzuty tego nowotworu na „demoludy” i kraje Azji, przyniosły straszliwe cierpienia i zagładę milionów ludzi w wielu krajach. Na szczęście nie udało się przeszczepić komunizmu do Hiszpanii, a terror Czerwonych Brygad we Włoszech także nie obalił demokracji.

Dzisiejsze zagrożenia inne są natury. O cierpliwej penetracji islamu napisano już wiele, poczynając od profetycznej książki Jean Raspail’a Obóz świętych ( 1973), także sporo o presji pomarksowskich ideologii. Rozpoznanie tych zagrożeń w Roztrzaskanym lustrze potwierdzają inne źródła jak np. Przedziwna śmierć Europy ( wyd. polskie 2017) Douglasa Murraya czy Paradoks gender ( 2016) prof. Ulricha Kutschery, który wskazuje, że ideologia lekceważy badania naukowe, za co spotkał go medialny lincz, a nawet grożono mu odebraniem tytułu profesora ( str.524). Także i na łamach „Arcanów” (nr.144/2018) Paweł Lisicki ( autor Epoki Antychrysta) utrzymuje, że „islam i ruchy LGBT dążą do uniwersalnego podboju świata, do przemiany prawa, obyczajów, systemu edukacji. Wbrew popularnej propagandzie ruchom LGBT nie chodzi o żadną tolerancję ( już ją mają!). Celem jest brutalne podbicie świadomości społecznej, doprowadzenie do powszechnej akceptacji ich praktyk i obyczajów, do sytuacji, w której nikt nie ma prawa ich oceniać (...), celem takiej rewolucji jest Homo-Land czyli projekt społeczeństwa, które odrzuca prawo naturalne, naturalną rodzinę i nieporównywalną wartość związku mężczyzny i kobiety”. Łatwo dostrzec, że ten projekt jest zamachem także na demokrację, bo dyktat tych, co „kochają inaczej” przypomina gwałt marksistów na systemie wielopartyjnym.

W dziejach świata było już wielu „antychrystów”, a kto dzisiaj pretendowałby do tego miana ? Może Soros – propagator społeczeństwa otwartego, ateizmu i sponsor imigracji (czytaj: inwazji) muzułmańskiej ? Jego zdjęcie ( str.182) jest jedną z licznych ilustracji książki prof. Roszkowskiego, który trafnie zauważył, że głosząc prymat miłości rozumianej jako caritas a nie eros, chrześcijaństwo zawsze było znakiem sprzeciwu i budziło agresję ( str.178). Budziło też i budzi nienawiść, a jej skrajnym wyrazem była może „rewolucyjna” działalność Che Guevary. Robert H.Bork porównał wręcz nową lewicę do niemieckiego nazizmu i włoskiego faszyzmu ( str.189). A wrogowie chrześcijaństwa lansują wciąż nowe –izmy, odgrzewa się nawet skompromitowany marksizm. Paranoję tego kultu oddaje kabotyńska feta w Bazylice Konstantyna w Trewirze, gdzie z okazji 200-lecia urodzin Marksa wystąpił „chadek” Jean-Claude Juncker ( vide plus zdjęcie str.187). I ten paroksyzm szaleństwa ukazuje dobitnie chorobę naszej cywilizacji, a „Roztrzaskane lustro” jest przenikliwym lustrem tej chorej epoki, w której władze pewnych państw odbierają rodzicom dzieci za błahe „wykroczenia” albo pozwalają na spektakle teatralne, które szydzą z historii, bohaterów, religii, a nawet ze świętych czy dzieł klasyków.

W naszej chorej epoce ( vide też rozdział o cywilizacji śmierci, str.307-341 ) nie wszyscy jeszcze stracili nadzieję na opamiętanie, choć repertuar zła jest tak wyrafinowany, że wymaga niejednego antidotum. Nie miała złudzeń już Sigrid Undset, gdy w r.1928 stwierdziła, że współczesny człowiek Zachodu jest sam architektem swych nieszczęść ( str.316). Dzisiaj wtórują jej inni, np. Victor Orban: „Europa jest bezsilna, jest jak więdnący kwiat, zjadany przez tajne robactwo...” ( str.553). I tymi werdyktami zakończmy omówienie Roztrzaskanego lustra, książki bardzo ważnej, prawie genialnej i jakże potrzebnej tym, którzy szukają remedium na aberracje współczesności.

Marek Baterowicz


 
 

Wojciech Roszkowski, „Roztrzaskane lustro”, Kraków Biały Kruk, 2019, str.559



 
 
Marek Baterowicz, ur.1944) jako poeta debiutował na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” (1971). Debiut książkowy - „Wersety do świtu” (W-wa,1976); tytuł był aluzją do nocy PRL-u. W 1981 r. wydał poza cenzurą zbiór wierszy pt. „Łamiąc gałęzie ciszy”. Od 1985 roku na emigracji, od 1987 w Australii. Autor kilku tytulów prozy(M.in "Ziarno wschodzi w ranie"-1992 w Sydney i 2017 w Warszawie) oraz wielu zbiorów poezji, jak np. „Serce i pięść” (Sydney, 1987), „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, 1992 – wiersze zebrane), „Miejsce w atlasie” (Sydney, 1996), „Cierń i cień” (Sydney,2003), „Na smyczy słońca” (Sydney, 2008). W 2010 r. we Włoszech ukazał się wybór wierszy - „Canti del pianeta”, następnie "Status quo" (Toronto, 2014), zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes,2014),"Nad wielką wodą" (Sydney,2015) oraz e-book jego powieści marynistycznej, osadzonej w XVI wieku „Aux vents conjurés”.(www.polskacanada.com/aux-vents-conjures-par-marek-batter


 






Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.