Bożena Ratter: Beatyfikacja umęczonego bestialsko duchowieństwa
data:28 czerwca 2017     Redaktor: Agnieszka

Część druga zbioru (260 dokumentów) … pozwala na dokonanie oceny, zgodnie z którą:
*Działalność UWO-OUN w okresie międzywojennym skierowana była wyłącznie przeciwko Polsce i w żadnej mierze nie poszerzyła się na terytorium radzieckiej Ukrainy;
*OUN była członkiem “międzynarodówki faszystowskiej”;
*OUN w swych działaniach nie miała poparcia mas ukraińskich, w szczególności odnosi się to do okresu okupacji hitlerowskiej;

 
 
*Tzw. Ukraińska Powstańcza Armia nie była ruchem powstańczym narodu ukraińskiego… w swej masie UPA w co najmniej 60% składała się z terrorem zmobilizowanych do niej chłopów ukraińskich Wołynia; w około 30% z chłopów ukraińskich Wołynia, którzy w następstwie terroru niemieckiego uciekli “do lasu” i tam ich “zagospodarowała” OUN Bandery - zmuszając całość do dokonywania zabójstw masowych. Trzon dowódczy UPA stanowili członkowie OUN Bandery, z reguły Haliczanie, w szczególności policja ukraińska oraz b. żołnierze batalionów “Nachtigall” i “Roland”. Wobec tego, że UPA nie stanowiła formacji ochotniczej, nie można jej zaliczać do ruchu powstańczego, a wobec tego, że OUN Bandery nie miała uprawnień do wykonywania władzy państwowej, nie miała ona też prawa “mobilizować” Ukraińców, a więc UPA nie stanowiła też ruchu partyzanckiego.
 
*Tylko w niewielkiej mierze OUN-UPA występowała przeciwko partyzantce radzieckiej i uzbrojonej administracji niemieckiej i to tylko celem zdobycia broni, sprzętu, zapasów żywności co wyklucza lansowaną przez OUN Bandery tezę o „jednoczesnej dwufrontowej walce OUN-UPA przeciwko siłom niemieckim i rosyjskim”.
 
*Dążenie ruchu OUN Bandery do zbudowania ukraińskiego państwa nacjonalistycznego (typu faszystowskiego) nie usprawiedliwia zakwalifikowania go do narodowowyzwoleńczego, albowiem naród ukraiński nie dążył do zbudowania państwa faszystowskiego i nie popierał stosowanych przez OUN UPA metod budowania takiego państwa.(OUN UPA zamordowała 80 000 Ukraińców, którzy nie przyjęli entuzjastycznie nacjonalistycznej ideologii)
 
*Dokument nr 49 i 50 wskazują na metody działalności OUN Bandery od lipca 1941 roku, w szczególności na mobilizowanie opinii publicznej dla poparcia tej frakcji.
 
*Z dokumentu nr 52 wynika przekształcenie utworzonej przez OUN w lipcu 1941 roku milicji ukraińskiej w ukraińską policję w służbie niemieckiej.
 
*Ważna jest ocena OUN dokonana w 1940 roku przez działacza NSDAP Schikeldanza:
 
Zwróciliśmy uwagę admirała (Canarisa - W.P.), że OUN w żaden sposób nie może pretendować do zwiększenia politycznego uznania. Ona jest niczym innym, jak tylko małą grupą terrorystyczną o specyficznym halickim zabarwieniu (dok. nr 35; Wiktor Poliszczuk, Nacjonalizm ukraiński w dokumentach część 2).
 
Jednak ta mała grupa terrorystyczna dokonała bestialskiego ludobójstwa na co najmniej 120 000 sąsiadach tylko dlatego, że byli Polakami. Mordy masowe na ludności polskiej miały charakter doktrynalny, planowy, zorganizowany, metodyczny i były dokonywane z rozkazu OUN Bandery.
 
Zbliża się dzień 11 lipca. W 1943 roku, w drugą niedzielę lipca, duchowni i wierni zgromadzeni na modlitwie podczas niedzielnej mszy św. zostali zaatakowani w ponad 100 miejscowościach na Wołyniu zgodnie ze zbrodniczym planem eksterminacji ludności polskiej podjętym przez OUN UPA. Banderowcy i czerń wiejska na Kresach południowo-wschodnich zamordowali, często w barbarzyński sposób, 148 księży katolickich, 15 zakonników, 4 kleryków, 29 zakonnic, czyli 196 duchownych i zakonnic narodowości polskiej oraz 26 księży grekokatolickich, czyli często swoich rodaków o innych poglądach. W 2009 roku biskup ordynariusz diecezji łuckiej na Wołyniu powiedział: nie chcemy rozdrapywać ran, nie chcemy tez powstania nowych, ale zapomnieć też nie można. To jest niedopuszczalne, to jest nie do pomyślenia. Chcemy się modlić za tych, którzy zginęli. Będę zawsze to powtarzał, chcemy dokończyć sprawowanie tych mszy świętych, które niegdyś zostały przerwane i pozostają niedokończone. Ginęli ludzie w kościołach i ginęli księża przy ołtarzach. Czy mamy prawo o tym zapomnieć? Mówiąc słowami psalmu: Czy mogę zapomnieć o tobie Jeruzalem? Gdybym zapomniał o tobie, to niech uschnie moja prawica i język przyschnie mi do podniebienia. Słowa te zostały umieszczone we wprowadzeniu do wystawy noszącej znamienny tytuł: Niedokończone msze wołyńskie. Martyrologia duchowieństwa wołyńskiego, ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej. Wystawa przygotowana została w Roku Kapłańskim (2010), by przywołać w ramach obchodów sylwetki duchownych, męczenników rzezi wołyńskiej i oddać hołd dziesiątkom tysięcy niewinnych ofiar, których szczątki nie doczekały się chrześcijańskiego pochówku i godnego upamiętnienia. Wystawa wędrowała po polskich miastach w latach 2010 - 2011. Ukazywała ona m.in., że podczas sprawowania mszy świętej w Zabłoćcach, pow. Włodzimierz Wołyński, został zamordowany 11 lipca 1943 roku wraz ze 76 parafianami ks. Józef Aleksandrowicz, podobnie ks. Jan Kotwicki w Chrynowie, powiat Włodzimierz Wołyński, ze 150 parafianami. Również ks. Konstanty Turzański z Wyszogródka, pow. Krzemieniec, został zamordowany podczas odprawiania mszy świętej wraz ze 150 wiernymi w lipcu 1943 roku. Szczególnie okrutną śmierć zgotowali banderowcy księdzu neounickiemu Serafinowi Jarosiewiczowi z Żabcza pow. Łuck. Został on spalony wraz z 4 wiernymi w cerkwi greckokatolickiej, za odmowę przejścia na prawosławie. Taką śmierć przez spalenie wraz ze 150 - 200 wiernymi neounitami, za odmowę powrotu na prawosławie spotkał siostrę Marię Ossakowską i siostrę Jadwigę Gano w Lubieszowie, diecezji pińskiej, miejscu nauki szkolnej Tadeusza Kościuszki. Natomiast ks. Karol Baran ze Stężarzyc, pow. Włodzimierz, został 12 lipca 1943 roku uprowadzony przez banderowców do lasu, związany pomiędzy deskami i przerżnięty piłą. W ostatnim czasie trwa proces beatyfikacyjny męczennika, ks. Ludwika Wrodarczyka, lekarza, zielarza, niezwykle pomagającego ludziom. Został on nocą z 6/7 grudnia 1943 roku porwany z kościoła w Okopach, pow. Sarny i przewieziony do ukraińskiej wsi Karpiłówka. Po brutalnym biciu (krew męczennika była widoczna na ścianach po wielu latach i nie można było jej zamalować), męczennik został wywleczony na dwór. Tam Ukrainki trzymały go za ręce i nogi a banderowiec rozciął ciało i wyrwał drgające serce. Oto serce Lacha, krzyczał bohaterski banderowiec! Tego typu okrutnych zbrodni, popełnionych na polskich kapłanach, inteligencji, chłopach oraz inaczej myślących i czujących Ukraińcach, czyli po prostu chrześcijanach, było wiele, bardzo wiele.
 
Tak więc przez strach, przerażenie i wręcz niedowierzanie spowodowane tymi nieludzkimi zbrodniami nasuwają się pytania. Kto i jak, dlaczego, z jakiego powodu mógł dopuścić się tak potwornych zbrodni z piekła rodem?
 
Pewną rolę odgrywała pamięć o hulaniu Lachami podczas wojny 1918 - 1919 o Lwów i Galicję Wschodnią. Zbrodnie żołnierzy Ukraińskiej Armii Halickiej (UHA) nie zostały w pełni ukarane. A bezkarność rodzi następne - jeszcze potworniejsze - zbrodnie. Dlatego zapewne dochodziło w latach II wojny światowej do bezpośredniego udziału kapłanów greckokatolickich (często byłych oficerów UHA), ich dzieci i najbliższych krewnych w mordach. Były to przypadki na tyle częste, że po wojnie organizacje podziemne próbowały przeprowadzić ankietę wśród ocalałych z rzezi kresowian na ten temat. Jak podaje Aleksander Korman, niektórzy historycy ukraińscy nazywają księży unickich cementem lub spoiwem bohaterskiej UPA. Jeżeli przeanalizujemy tylko jedną z wielu monografii Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu pt: Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie stanisławowskim 1939 - 1946 autorstwa Szczepana Siekierki, Henryka Komańskiego i Eugeniusza Różańskiego, to możemy na konkretnych przykładach zobaczyć skrajny stosunek niektórych parochów greckokatolickich diecezji stanisławowskiej do Polaków, ich stosunku do podstawowych kanonów wiary i miłości do Boga i człowieka,czyli sensu chrześcijaństwa. W monografii tej świadkowie opisują aż 14 księży greckokatolickich i dwóch alumnów z ziem województwa stanisławowskiego. Trzech z nich święciło noże służące do mordowania Polaków. Byli to: ks. Bodak z Doliny, ks. Wołodymyr Stemiuk, ks. Zakrzewski z Kut (później pierwszy działacz z Kanady i pracownik Radia Swoboda). (Ludobójstwo OUN – UPA na Kresach Południowo – Wschodnich tom 7 pod red. Witolda Listowskiego)
 
A o tym, od kiedy i jak przygotowywano się do tej zbrodni mówi dokument 28 - poniżej urywki.
 
Okres organizacyjny pracy na terenie Wolnego Miasta Gdańska za czas mego pobytu - pisze A. Fedyna - był na tyle żywy i wielostronny, że zajmuje on odrębne miejsce w historii OUN. Do Gdańska na spotkania organizacyjne przybywali, i to niejednokrotnie, Bandera, Stećko, Janiw (rektor ukraińskiego uniwersytetu w Monachium), Kołodzinśkyj, Kordiuk i szereg innych członków Krajowego Przywództwa, z drugiej zaś strony Sciborśkyj, Senyk, Martyneć i inni. Przez Gdańsk bez przeszkód przejeżdżała w jedną i w drugą stronę na wyszkolenie do Prus Wschodnich grupa bojowców. Od 1929 do 1934 roku ośrodek w Gdańsku był najważniejszym punktem operatywnym OUN w drodze do Kraju i z Kraju. W tym czasie przez Gdańsk przeszły tysiące “Surmy” i innych wydań rewolucyjnych do Kraju, dlatego, że wszystkie inne drogi, zwłaszcza przez Karpaty, były trudne, kosztowne i jeszcze bardziej niebezpieczne... Transportu wydań dokonywał nie jakiś specjalnie do tego celu przeszkolony sztab, ale ludzie, którzy traktowali tę robotę jako swój narodowy obowiązek i nie doszukiwali się w tym szczególnego bohaterstwa ... Do usług w transportowaniu literatury podziemnej stawali nawet członkowie ówczesnej Reprezentacji Parlamentarnej…ojcowie rodzin, wiekiem i doświadczeniem poważni obywatele, postawieni wówczas na najbardziej odpowiedzialne stanowiska naszego życia społecznego i politycznego. Jeszcze do dziś z szacunkiem schylam czoło przed tymi, bez wątpienia, wyjątkowymi przedstawicielami naszej starszej generacji. Godzi się podkreślić, że między nimi byli też członkowie naszego stanu duchownego. Przez Gdańsk przechodziły wszystkie pieniężne przesyłki z zagranicy do Kraju i nie było ani jednego przypadku, aby jakaś przesyłka nie dotarła na miejsce przeznaczenia. Odnoszę wrażenie, że polska policja do dziś nie zna drogi, którą myśmy do tego celu wykorzystywali. Oddział miejscowy miał wpływ i trzymał palec na pulsie wszystkiego, zarówno kulturalno-oświatowego, jak organizacyjnego życia naszych studentów. O wszystkich zasadniczych sprawach w ówczesnym życiu naszych studentów decydowaliśmy na zebraniach Oddziału. Kluczowe stanowiska o szczególnym charakterze w ogólnostudenckim organie “Osnowa” z reguły obsadzane były nacjonalistami lub ich sympatykami. Podczas gdy wobec Polaków stosowano numerus clausus, to znaczy ograniczenia w przyjmowaniu na politechnikę, to każdego Ukraińca przyjmowano bez jakichkolwiek trudności. Potrzebującym naszym studentom udzielano, jako jedynej grupie narodowej, stypendiów z funduszu Humboldta. My osiągnęliśmy to, że ukraińskie studenckie korporacje “Czornomore”, “Zarewo” i “Hałycz” zostały “bijącymi” korporacjami z pełnym prawem dawania i otrzymywania satysfakcji. Zhorlakewycz, Baczynśkyj i ja przez długi czas prowadziliśmy rozmowy z przedstawicielami niemieckich studentów i osiągnęliśmy to, że wszystkie wspomniane studenckie korporacje zostały przyjęte do tzw. Waffenringu,to znaczy “Zbrojnego Koła”, a przez to samo zostały one zrównane z niemieckimi korporacjami.
 
Dokument 29 to sprawa Wasyla Stepana Nycza, 22-letniego studenta w Gdańsku, rodem z Winnik koło Lwowa, który został aresztowany gdy w 1933 roku wracał ze studiów i wiózł ze sobą pakiet „Surmy” i „Rozbudowy Nacji”. Został zatrzymany przez komisarza Jerzego Ciesielczyka „Jurewicza”, następcę zabitego przez UWO Czechowskiego i wypuszczony. Student zobowiązał się zabić Jurewicza, z którym umówił się na spotkanie na odludziu. Spudłował, został skazany na 10 lat więzienia. Po wojnie złożył zeznanie (Wiktor Poliszczuk, Nacjonalizm ukraiński w dokumentach część 2).
 
Smutne, metropolita warszawski otwiera jednostronnie korytarze, odwołuje się do naszego miłosierdzia, by weszli nimi Ukraińcy i muzułmanie. Nie dopomina się o miłosierdzie dla umęczonego bestialsko duchowieństwa a więc o jego beatyfikację, o odszukanie szczątków, chrześcijański pochówek i godne upamiętnienie tych, którzy nie zdążyli ujść spod noży morderców. Nie ma miłosierdzia dla uchodźców z ziemi ojczystej, którym udało się uniknąć śmierci, których przyjęły inne rodziny w ciężkich, powojennych czasach, którzy co noc widzą mordowanych bliskich i nie mogą zapalić świeczki na ich grobie. Nie ma miłosierdzia dla Polaków, którzy ziemi ojczystej nie opuścili i jako mniejszość na tych zabranych ziemiach nie mają praw i wsparcia takiego, jak mniejszości w Polsce. Od kilku dni w metrze reklama: Warszawa za aborcją, Warszawa za „in vitro”. Ciekawe, czy to stanowisko wszystkich stanów w Warszawie?
 
Kresy to świat, którego właściwie już nie ma, o którym pamięć wygasa, obszar tęsknot i marzeń, a pamiętają o nich nieliczni już świadkowie życia kresowego, potomkowie kresowian – takie słowa wkładają w usta rządzących ukraińscy doradcy. A Kresy Południowo Wschodnie to Polska, to realne 50% Polski czyli ziemi, ludzi, dziedzictwa kulturowego, to polskie ziemie zabrane nam w imię interesu naszych wrogów. Od wieków mieszkali w tej części Polski nie świadkowie życia kresowego, ale Polacy (w tym polscy Żydzi, Rusini, Wołosi, Czesi itp.), bez których nie byłoby polskiej nauki, sztuki, kultury, edukacji i wychowania, medycyny, architektury, rolnictwa, przemysłu itp. I każdy inteligent o tym wie. Potomkowie tej części narodu polskiego to też Polacy, tak jak żyjący Żydzi to część narodu żydowskiego, którego holocaust odbył się w tym samym czasie co holocaust narodu polskiego. Do Auschwitz i do muzeum POLin w Warszawie codziennie przylatują samolotami przedstawiciele narodu żydowskiego (który mieszkał w krajach Europy, m.in. obywatele niemieccy, dla transportu których została wybudowana bezpośrednia linia kolejowa Berlin - Auschwitz), którzy tamten świat postrzegają bardzo realnie, tak realnie, że jego materialną realność w Polsce wycenili na 60 mld dolarów. A przyjeżdżają by się dowiedzieć, by wciąż przypominać, pamiętać i przekazywać kolejnym pokoleniom aż do czasu nadejścia Mesjasza. Ich pamięć nie wygasa. Chyba, że jest to pamięć o sprawcach shoah, w Yad Vashem nie ma ani słowa na temat Niemców jako sprawcach. Jacyś naziści.
Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.