Ewa Kurek: Jedwabne - Anatomia kłamstwa
data:14 października 2015     Redaktor: MichalW

Jeden z mędrców powiedział, że należy wystrzegać się tych, którzy chcą w nas wzbudzić poczucie winy, albowiem pragną oni władzy nad nami.

Słuszność tej maksymy rozumieli doskonale komuniści. Julia Brystygierowa, żydowski kat stalinowskiej bezpieki, miała ponoć zwyczaj powtarzać, że dumę i honor wybije z Polaków choćby kańczugiem. Wiedziała, że duma i honor Polaków są dla totalitarnej władzy najbardziej niebezpieczne. Wiedziała, że jeśli nie wybije z Polaków dumy i honoru, nie zdoła ich zniewolić. W 1989 przestała istnieć bolszewicka Polska Rzeczpospolita Ludowa, lecz duch bolszewizmu i żądza władzy połączyły środowiska wyselekcjonowanych przedstawicieli antykomunistycznej opozycji oraz przefarbowanych na demokratów niegdysiejszych komunistów, także komunistów i opozycjonistów o żydowskich korzeniach. Okrągły Stół dał Michnikowi media. „Gazeta Wyborcza” była czytana niemal przez wszystkich Polaków. Jeśli dodać do tego stacje radiowe oraz założone w latach dziewięćdziesiątych przez ludzi uwikłanych we współpracę z bezpieką stacje telewizyjne (1992 Polsat i 1996 TVN), które mówiły tym samym głosem co Adam Michnik i spółka, to trzeba stwierdzić, że instrumenty do wybijania z Polaków dumy i honoru zostały przygotowane perfekcyjnie.

Na pierwszy ogień poszło Powstanie Warszawskie. Było niebezpieczne. Było wzorcem ociekającym polską dumą i honorem, na którym wychowały się powojenne pokolenia Polaków. Było niebezpieczne także dlatego, że w oczach świata burzyło zbudowany z wielkim trudem żydowski etos walki. Świat nie wiedział o Powstaniu Warszawskim, bowiem nazwę tę w latach 1945-1989 zawłaszczyli dla siebie Żydzi, warszawskim nazywając powstanie w getcie roku 1943. W zamieszczonym w „Gazecie Wyborczej” artykule „Polacy – Żydzi: Czarne karty powstania" (29–30.01.1994) świeżo upieczony historyk Michał Cichy, zgodnie z zapowiedzią swojego protektora Adama Michnika, ujawniał „pełną prawdę" o Powstaniu Warszawskim i napisał, że powstańcy zajmowali się głównie mordowaniem żydowskich niedobitków. Napisał też, że jeśli chodzi o Powstanie Warszawskie, to Polacy nie mają z czego być dumni, bo ich bohaterowie byli zwykłymi bandziorami. Historycy polscy natychmiast zdemaskowali szyte grubymi nićmi kłamstwo[1], które doskonale określił Leszek Żebrowski jako „Fabryka bzdur o Powstaniu Warszawskim”.[2] Akcja Adama Michnika okazała się wielkim niewypałem. Ostatecznie Michał Cichy publicznie przeprosił powstańców Warszawy za swój artykuł.

Jeszcze nie ucichły echa bezpodstawnych oskarżeń wobec Powstania Warszawskiego, gdy ruszył drugi etap wzbudzania w Polakach poczucia winy. Symbolem rzekomych okrucieństw Polaków stało się miasteczko Jedwabne. Najpierw Agnieszka Arnold zrobiła dokumentalny film „Gdzie mój starszy syn Kain”. W roku 2000 temat podjął i opisał w reklamowanej w całej Polsce książce pod tytułem „Sąsiedzi” Jan T. Gross. Śledztwo IPN dotyczące pogromu w Jedwabnem podważyło wiarygodność zeznań Szmula Wasersztejna, głównego świadka z filmu i książki o Jedwabnem, oraz szacowaną na 1500-1600 przez Grossa liczbę ofiar.

Aby odpowiedzieć na pytanie, co rzeczywiście stało się w Jedwabnem, należało przeprowadzić ekshumację. Kwestię ekshumacji konsultowano ze stroną żydowską. Rabin Warszawy i Łodzi Michael Schudrich powiedział: „Szacunek dla kości naszych ofiar jest dla nas ważniejszy niż wiedza, kto zginął i jak, kto zabił i jak”. Żydzi wyrazili jedynie zgodę na ekshumację ograniczoną, czyli taką, w której nie będzie można podnosić kości. 30 maja 2001 roku rozpoczęto czynności ekshumacyjne. Ponieważ jednak nakazany sposób ekshumacji wyklucza możliwość ustalenia liczby zwłok oraz przyczyn śmierci poszczególnych ofiar, w dniu 4 czerwca 2001 r. czynności ekshumacyjne zostały przerwane.

Mimo sprzeciwu historyków, którym nie pozwolono na przeprowadzenie rzetelnych badań, od kilkunastu lat trwa festiwal oskarżeń pod adresem Polaków, zwłaszcza pod adresem mieszkańców Jedwabnego, za rzekome zbrodnie wojenne. A tak naprawdę, żydowska hucpa z Jedwabnem nie miała na celu ustalenie prawdy historycznej, lecz zaszczepienie Polakom poczucia winy wobec Żydów, które prowadzić miało do wybicia z Polaków dumy i honoru. Żałosne, że w sprawę fałszerstwa dały się wciągnąć najwyższe władze Polski, które co najmniej w dwóch momentach nie dopełniły ciążącego na nich obowiązku działań zgodnych z polskim prawem. Po pierwsze, w granicach Rzeczpospolitej obowiązuje tylko i wyłącznie prawo polskie, zgodnie z którym powinna zostać w Jedwabnem przeprowadzona normalna ekshumacja. Po drugie, jeśli już Polska chciała być tak elegancka i szanować prawo żydowskie, winna czerpać informacje od religijnych Żydów, znanych i uznanych specjalistów prawa żydowskiego i żydowskiej tradycji, a nie polegać na słowach jednego amerykańskiego rabina i ulegać naciskom polsko-amerykańskich żydowskich lewaków.

Stanowisko religijnych Żydów wobec ekshumacji w Jedwabnem i innych częściach świata Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie wyraziła następującymi słowy: „„W Żydowskim Instytucie Historycznym (ŻIH) w Warszawie znajduje się dokumentacja dotycząca ekshumacji przeprowadzonych w wielu miejscowościach. […] Problem powrócił w roku 2001, kiedy to zagraniczni rabini wstrzymali proces ekshumacji związany z prowadzonym przez IPN śledztwem w Jedwabnem. Decyzja wywołała wiele kontrowersji i oskarżeń zarówno pod adresem IPN, jak i organizacji żydowskich. Tym ostatnim zarzucano, że zasłaniając się nakazami halachy [w judaizmie autentyczna i autorytatywna wykładnia Prawa Mojżeszowego – uwaga E.K], uniemożliwiają ustalenie prawdziwego przebiegu jedwabińskiej zbrodni. Dziś mamy do czynienia z analogiczną sytuacją w związku z planowaną ekshumacją grobu w Wąsoszu.

Z decyzją zakazu ekshumowania z grobów masowych nie zgadza się ortodoksyjny rabin Joseph A. Polak, były więzień obozów w Westerborku i Bergen-Belsen, przewodniczący Rady Halachicznej bostońskiego sądu rabinicznego. „Ofiary z Jedwabnego powinny zostać ekshumowane i pochowane ponownie, czy to na terenie pobliskiego cmentarza żydowskiego, czy to w Państwie Izrael. To, że nie jest to jedynie halachiczna opcja, lecz fundamentalny obowiązek, wynika jednoznacznie z wielu źródeł. […] Rabin Karo mówi o tym w swoim komentarzu do Arbaa Turim i powtarza w Szulchan Aruch w dyskusji na temat metej micwa. […] Chacham Cwi stwierdza to wyraźnie, dopuszczając przeniesienie zwłok i ponowny pochówek. […] Podobnie jak Chatam Sofer przy omawianiu ekshumacji wiedeńskich ofiar epidemii cholery”.

Przypomnijmy, że zgodnie z halachą: 1) Zmarłego można ekshumować w celu przeprowadzenia ponownego pochówku z Ziemi Izraela; 2) Zmarłego można przenieść do innej mogiły, jeśli pierwszy grób miał być w założeniu tymczasowy; 3) Zmarłego można przenieść z istniejącego grobu, jeśli znajduje się on w miejscu bez nadzoru i istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie splądrowany, lub gdzie jest zagrożony powodzią; 4) Jeżeli grób znajduje się w nietypowym miejscu (poza cmentarzem), zmarłego można przenieść i pochować ponownie na cmentarzu żydowskim (Arbaa Turim, Jore Dea, 363, początek; Talmud Jerozolimski, Moed katan, koniec 2. rozdziału).

Z podobnym problemem zetknął się rabin Walter Homolka, rektor Abraham Geiger College, wykładowca prawa żydowskiego na uniwersytecie w Poczdamie. W 2005 roku, podczas budowy lotniska w Echterdingen, odkryto zbiorową mogiłę więźniów z pobliskiego obozu pracy. Zapytany przez władze niemieckie o możliwość dokonania ekshumacji w celu identyfikacji ofiar oraz sprawców mordu, sporządził następujący respons: „W przypadku odnalezienia masowego grobu żydowskich więźniów nasuwa się pytanie, czy w ogóle możemy mówić o grobie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Talmud opisuje żydowski grób jako miejsce, w którym Żyd został pogrzebany zgodnie z rytuałem: leżąc na plecach w pozycji horyzontalnej, z zachowaniem należytego odstępu od innych grobów. Dokładna analiza Miszny [jeden z podstawowych tekstów rabinicznych zawierający prawne normy postępowania oparte na Torze – uwaga E.K.] pokazuje, że w przypadku gdy zwłoki, np. w wyniku działalności kryminalnej, zostają zwyczajnie zakopane w ziemi, również nie mamy do czynienia z tradycyjnym grobem. Tak samo, gdy w jednym grobie spoczywają więcej niż trzy ciała. Oznacza to, że nie chodzi o tradycyjny żydowski pochówek. Dlatego też ekshumacja oraz przeniesienie zwłok na cmentarz żydowski są dozwolone”. W ramach współpracy między policją niemiecką i izraelską podjęto wówczas decyzję o pobraniu próbek DNA ze szczątków ofiar oraz prawdopodobnych krewnych w Izraelu””.[3]

W świetle przedstawionej wyżej wykładni żydowskiego prawa, Państwo Polskie winno jak najszybciej anulować podjęte kilkanaście lat temu decyzje i w porozumieniu ze środowiskiem religijnych Żydów przeprowadzić ekshumację, która jest podstawą do wyjaśnienia, co naprawdę w roku 1941 wydarzyło się w Jedwabnem. Do czasu ekshumacji wszelkie dyskusje na temat Jedwabnego nie mają żadnego sensu.

Jednocześnie należy pamiętać, że każde zdarzenie historyczne jest głęboko osadzone w czasie i przestrzeni, czyli uwarunkowane przyczynami politycznymi i terytorialnymi. Białostocczyzna – na terenie której leży miasteczko Jedwabne – to część Polski, którą we wrześniu 1939 roku zajęli Sowieci. Najbardziej haniebną i brzemienną dla polskiej ludności w skutkach, była na terenie ziem wschodniej Polski powszechna współpraca polskich Żydów z Sowietami w sporządzaniu list Polaków i polskich rodzin przeznaczonych na wywózkę na Sybir. Innymi słowy mówiąc, w okresie od 17 września 1939 roku do 22 czerwca 1941 roku, to właśnie żydowscy sąsiedzi wskazywali Sowietom polskie rodziny i Polaków, których trzeba posłać na „białe niedźwiedzie”, czyli w miejsca, skąd rzadko kto wracał żywy.

Żydzi upowszechniają na świecie stodołę w Jedwabnem, w której rzekomo leżą szczątki pomordowanych Żydów. Żaden jednak Żyd nigdy nie pochylił się przed stojącym na rynku w Jedwabnem pomnikiem upamiętniającym Polaków, których w latach 1939-1941 Sowieci zamordowali na Syberii dlatego, że sąsiedzi Żydzi donieśli sowieckim funkcjonariuszom, że wskazani przez nich Polacy nie kochają komunizmu.

Żydzi z zasady milczeniem okrywają własne zbrodnie.

Postawy komunistów żydowskich, którzy wskazywali Sowietom nieprawomyślnych mieszkańców Jedwabnego i skazywali ich tym samym na śmierć, nie można rozciągać na cały żydowski naród. Ale ponieważ tłum zawsze rządzi się swoimi prawami, odpowiedzialnością za postawę żydowskich komunistów z lat sowieckiej okupacji Polacy obarczyli wszystkich Żydów i gdy w 1941 roku na teren Białostocczyzny weszli Niemcy, w Jedwabnem i innych miejscowościach regionu mogło dojść do nie udokumentowanych do dziś wypadków śmierci Żydów. Nie chodziło o żaden antysemityzm, lecz o zwykłą ludzką zemstę za tych spośród Polakom najbliższych, którzy za sprawą żydowskich donosów dokładnie w tym samym czasie zamarzali lub umierali z głodu i wycieńczenia w tajgach Sybiru. Motywy te kwalifikują ewentualne przypadki dokonanych przez Polaków na Białostocczyźnie mordów na Żydach jako morderstwa w afekcie. Ponieważ zemsta jest zawsze ślepa, w większości wypadków ewentualna dosięgała Bogu ducha winnych Żydów, bo ci, którzy skazali Polaków na śmierć, zwykle zdążyli wycofać się z sowieckimi wojskami na wschód.

Tomasz Gross zasłynął w ostatnich dniach ogłoszeniem światu, że Polacy w czasie ostatniej wojny zabili więcej Żydów niż Niemców. Lepiej dla Tomasza Grossa byłoby, aby wreszcie zamilkł. Niech nie wywołuje wilka z lasu. Bo jeśli policzyć dokładnie wszystkich polskich mieszkańców Jedwabnego, mieszkańców Galicji, Wołynia, Podlasia i Białostocczyzny zesłanych w latach 1939-1941 na śmierć w syberyjskich łagrach z donosu polskich Żydów; jeśli policzyć wszystkich polskich podziemnych żołnierzy AK i NSZ Białostocczyzny, Lubelszczyzny, Mazowsza i Podkarpacia zesłanych przez żydowskich funkcjonariuszy NKWD i UB na Sybir w drugiej brance lat 1944-1945; jeśli policzyć wszystkie ofiary żydowskich sędziów, prokuratorów i funkcjonariuszy UB i KBW z lat 1944-1956, to stodoła w Jedwabnem – która zresztą jak dotąd nie wiadomo, co naprawdę kryje – okazać się jeszcze może większym niewypałem, niż nieudana próba zdyskredytowania Powstania Warszawskiego.



[1] T. Strzembosz, Polacy – Żydzi: Czarna karta Gazety Wyborczej, w: „Gazeta Wyborcza” z dnia 5/6 lutego 1994.

[2] L. Żebrowski, Fabryka bzdur o Powstaniu Warszawskim, w: „Gazeta Polska” z 13 lipca 1995. Patrz także: L. Żebrowski, Paszkwil Wyborczej, Warszawa 1995.

[3] Piotr Kadlcik, O ekshumacji, w: „Kolbojnik – Biuletyn Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie”, Nr 4/2014.

Zobacz równiez:





Informujemy, iż w celu optymalizacji treści na stronie, dostosowania ich do potrzeb użytkownika, jak również dla celów reklamowych i statystycznych korzystamy z informacji zapisanych w plikach cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies można kontrolować w ustawieniach przeglądarki internetowej. Korzystając z naszej strony, bez zmiany ustawień w przeglądarce internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje politykę stosowania plików cookies, opisaną w Polityce prywatności.